Używamy plików cookies, aby poprawić Twoje doświadczenia na naszej stronie. Szczegóły znajdziesz w polityce prywatności.
Prowadzę software house, mamy 14 osób – programiści, testerzy, PM. Przez ostatnie dwa lata rozwijaliśmy się bardzo dynamicznie, ale wszystko było dość „organiczne”. Teraz czuję, że doszliśmy do ściany: brakuje jasnych procesów, czasami ludzie nie wiedzą, kto za co odpowiada, a ja... jestem w środku wszystkiego.
Chciałbym zbudować strukturę, ale boję się, że jak zrobię za dużo „korpo”, to ludzie uciekną.
Nie chcę być mikromenedżerem, ale mam wrażenie, że jeśli ja czegoś nie dopilnuję, to się rozjedzie.
Jakie macie doświadczenia z przechodzenia z etapu „startupu” do „zorganizowanej firmy”?
Czy da się wprowadzać procesy i nie zabić ducha zespołu?